Draco po raz kolejny w tym
miesiącu odwiedził grób matki. Choć starał się zmienić swoje życie na lepsze,
to i tak wszyscy czarodzieje uważali go za mordercę. Nawet to, że pomagał przy
odbudowie zamku, nie zmieniało ich zdania.
Zaraz po wyjściu ze szpitala
wyjaśnił wiele spraw z Potterem i zdarzyło im się czasem zamienić ze sobą parę
słów. Oczywiście, na początku nie było tak łatwo, oboje zachowywali się dość
dziecinnie. Nie można było nazwać tej relacji przyjaźnią, ale teraz przynajmniej
nie odnosili się do siebie z nienawiścią. Ron Weasley uważał, że taka nagła
przemiana Draco to jakiś podstęp, który miał na celu pomścić Voldemorta.
Draco pomyślał o Hermionie i
Weasley’u. Szybko ujawnili swój związek i wydawać by się mogło, że byli
szczęśliwi, jednak młody Malfoy miał wrażenie, że Gryfonka do końca czuła się z
tym dobrze, ale przecież tak naprawdę nie znał jej, więc nie chciał się wtrącać
w nie swoje sprawy.
Znajdował się przy rodzinnym
grobowcu i patrzył na wyryte w kamieniu nazwisko. Kiedyś może i budziło
respekt, ale czy z właściwych pobudek? To Lucjusz sprawił, że ludzie bali się i
nienawidzili Malfoyów. Teraz jednak to nazwisko czarodziejom kojarzyło się
tylko i wyłącznie z tymi, którzy poparli Voldemorta i za to spotkała ich kara.
Wreszcie Draco zrozumiał, co
Astoria miała na myśli, kiedy wspomniała o swoim ojcu, gdy wychodził ze
szpitala. Bała się, że jeśli zabierze go ze sobą do domu, pan Greengrass
skrzywdzi Draco. Choć rodziny jego i Astorii znały się bardzo długo, to mimo
tej wieloletniej przyjaźni, młody Malfoy wiedział, że jego obecność nie byłaby
najlepiej odebrana w domu Greengrassów. Ojciec dziewczyny był bardzo porywczym
człowiekiem i nie tolerował zabijania czarodziejów. Nawet jeśli takowe
oskarżenia były nieprawdziwe.
Draco przypomniał sobie, jak po
wyjściu ze szpitala natknął się na Blaise’a. Czarnoskóry przyjaciel odciągnął
go z dala od natrętnych spojrzeń i, patrząc na niego uważnie, powiedział:
- Stary, wiem, że to nie pora na
takie rozmowy, ale po prostu muszę to wiedzieć.
Draco miał wtedy w myślach
zdarzenie sprzed paru chwil. Wściekłość, którą zobaczył w oczach tamtego
mężczyzny i jego słowa nie dawały mu spokoju. Tym bardziej nie potrafił skupić
się na tym, co mówił Blaise.
- O co chodzi? – zapytał
przyjaciela, przechylając głowę na bok. Usiłował skupić na nim całą swoją
uwagę.
Blaise zagryzł wargę i spojrzał
na niego z niepewnością.
- Usłyszałem parę dni temu, że…
Że zabiłeś Crabbe’a – wydusił z siebie po paru chwilach.
Draco uniósł brwi. A więc to
dlatego wszyscy myślą, że jest mordercą!
- A ty naprawdę w to wierzysz? –
zapytał cicho.
Blaise spuścił głowę, lekko
zawstydzony.
- Jeśli mam być szczery, to na
początku nie wierzyłem – odparł, podnosząc głowę. W jego oczach czaiły się
strach i niepewność. – A teraz nie jestem pewien.
- Masz mnie za mordercę? –
drążył Draco. Starannie zamaskował burzę uczuć, jaka w nim szalała. W jego
głosie nie było śladu emocji, a twarz nie wyrażała absolutnie nic.
- Nie wiem! – wybuchnął Blaise.
– Jesteś moim kumplem, znam cię długo, ale zmieniłeś się. W zeszłym roku
powiedziałeś mi, że masz plan, jak zlikwidować Dumbledore’a, a kilka dni
później, stary już nie żył. Jak myślisz, co powinienem o tym myśleć?
- Zabini, nie pamiętasz już, kto
zabił Dumbledore’a?
- Niby pamiętam, ale byliście
tam we trójkę. Skąd mam wiedzieć, kto mówi prawdę? Może Snape tylko cię krył? –
pytał Blaise, machając rękoma. Nie mógł stać w miejscu i patrzeć w oczy
najlepszemu przyjacielowi. Odwrócił się plecami od Dracona.
- Jeśli tak bardzo cię to
nurtuje, Zabini, to pogadaj z Potterem. Może jemu uwierzysz, on był razem z
mną, Goylem i Crabbem w Pokoju Życzeń – wycedził Draco, tracąc nad sobą
panowanie. Już nie mógł dłużej trzymać emocji na wodzy. Jedna sprawa, że ludzie
uważają go za mordercę, ale nie potrafił pojąć tego, jakim cudem Blaise
uwierzył w te plotki. – A, i odpowiadając na twoje pytanie – nie zabiłem
Crabbe’a – warknął. Blaise odwrócił się do niego powoli, ale Draco nie dał mu
dojść do słowa i bezlitośnie kontynuował. – Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego,
Zabini. Myślałem, że jesteś moim przyjacielem.
Draco wyminął czarnoskórego
Ślizgona, nie patrząc nawet na niego. Blaise złapał go mocno za ramię, ale
Malfoy szarpnął się i przyspieszył.
- Bo jestem twoim przyjacielem,
kretynie! – wrzasnął Blaise za nim, ale Draco się nie odwrócił. – Musiałem się
tylko upewnić…
Młody Malfoy westchnął cicho i
potrząsnął głową. Od tamtej pory nie zamienił z Blaise’em ani słowa. Być może
zachował się trochę dziecinnie, ale nie spodziewał się, że jego własny
przyjaciel mógłby podejrzewać go o morderstwo. Spojrzał jeszcze raz na
grobowiec, a potem na niebo. Tego dnia, jak na początek sierpnia, pogoda była
wyjątkowo ładna. Słońce przebijało się przez bielusieńkie chmury. Wiał
delikatny wiatr.
Draco pomyślał o tym, że mógł w
każdej chwili wejść do grobowca i stanąć w miejscu, gdzie pochowano jego matkę.
Nie czuł się jednak na siłach, by to zrobić. Dreszcz wstrząsnął całym jego
ciałem, kiedy pomyślał, że kilka metrów dalej, w zimnej trumnie leży jego
martwa matka. Zawsze był realistą i wolał nazywać rzeczy po imieniu, więc nie
przerażały go takie słowa. Brakowało mu jedynie ciepła Narcyzy.
Powinien wrócić do szkoły.
Potter potrzebował pomocy, przecież w pojedynkę nie odbuduje całego zamku. A im
bardziej Hogwart przypominał ten potężny zamek, tym mniej ludzi zostawało na
terenie szkoły, żeby pomóc. Chociaż od bitwy minęły trzy miesiące, to
wspomnienia po wojnie wciąż pozostawały żywe. I być może dlatego czarodzieje
tak desperacko uciekali od miejsca, w którym wydarzyło się tyle zła, zupełnie
zapominając o tych dobrych latach, pełnych śmiechu i miłości.
Draco został sam. Astoria rzadko
z nim rozmawiała, była zbyt zajęta pracą w szpitalu. Pochwaliła mu się, że
dostała propozycję stażu w świętym Mungu. Z Blaise’em nie zamienił słowa od ich
ostatniej rozmowy, ale widział, że jego przyjaciel był szczęśliwy z Pansy.
Oboje wydawali się być tak zajęci sobą, że zupełnie nie zwracali uwagi na
otaczający ich świat. Teodor wyjechał do Bułgarii, bo, jak sam stwierdził,
musiał odciąć się od ojca i w końcu zaznać w życiu odrobiny szczęścia. Często
wysyłał listy do Draco.
Młody Malfoy nie miał się do
kogo zwrócić, dlatego znalazł sobie w lochach ocalałą klasę i spędzał tam noce. Było tam potwornie zimno,
ale przynajmniej nikt mu nie przeszkadzał. Astoria zapytała go tylko raz gdzie
śpi, ale zbył ją wtedy, więc darowała sobie niepotrzebnego wysiłku, bo
wiedziała, że i tak nic z niego nie wydusi.
Draco nie chciał wracać do
szkoły, ale przyrzekł w duchu matce, że przynajmniej w ten sposób wynagrodzi
światu wszystkie złe uczynki rodziny Malfoyów. Położył przy wejściu mały
bukiecik polnych kwiatów, który dostał rano od Astorii i teleportował się na
teren odległy od szkoły. Widział stąd zamek i gdyby poszedł w prawo, znalazłby
się na stacji w Hogsmeade.
Kiedy szedł drogą, którą mógł
wejść na teren zamku, przypomniał sobie, kiedy wrócił do skrzydła szpitalnego,
by doktor Grant skontrolował jego stan zdrowia. Nie miał na nodze żadnej blizny
ani nawet śladu po ranie, ale uzdrowiciel uparł się, żeby go zbadać. Mężczyzna
stwierdził, że z Draco wszystko było w porządku, jednak nakazał pić mu eliksir
wzmacniający, tak na wszelki wypadek. Młody Malfoy w dobrym nastroju opuścił
szpital i przy wejściu natknął się na Granger.
W rękach trzymała jakieś duże
pudło. Zastanowił się, czemu nie użyła magii do jego przeniesienia, bo karton
był ogromny i zasłaniał ją całą.
- Może ci pomóc? – zapytał, a
ona z ulgą odstawiła pudło na bok.
- Nie trzeba, nie jest takie
ciężkie – odparła, uśmiechając się lekko. Zauważył, że w kącikach jej oczu
pojawiają się zmarszczki.
- Właśnie widzę – zażartował, a
Hermiona wzruszyła ramionami.
Na chwilę zapadła między nimi
cisza, ale dziewczyna szybko ją przerwała.
- Co tu robisz? Myślałam, że z
twoją nogą wszystko już w porządku – powiedziała, przechylając głowę i
przyglądając mu się uważnie.
- Bo jest w porządku –
odpowiedział szybko. – Po prostu Grant dał mi jakiś eliksir wzmacniający, nic
strasznego.
- To dobrze – uśmiechnęła się.
- Grant odwalił kawał dobrej
roboty – powiedział Draco.
Hermiona zagryzła wargę.
- Owszem, ale potrafi być
irytujący – rzuciła dziewczyna, schylając się po pudło. – Przepraszam cię, ale
mam dużo pracy – powiedziała, patrząc na niego niepewnie i z żalem.
- Nie ma sprawy – odparł szybko
i podszedł do Hermiony, sprawnie zabierając jej z rąk karton. – Pomogę ci.
Hermiona zaprotestowała, ale
widać było, że jej ulżyło. A Draco nie zdziwił się wcale. Pudło ważyło naprawdę
dużo i zastanawiał się, jakim cudem tak drobna dziewczyna dała radę przynieść
je aż do skrzydła szpitalnego.
Draco potrząsnął głową, by
uwolnić się od wspomnień. Dotarł właśnie do bramy i auror, kiwając mu głową na
powitanie, wpuścił go na teren szkoły. Od tamtego spotkania przy szpitalu Draco
i Hermiona częściej ze sobą rozmawiali. Jako że dziewczyna miała coraz mniej
pracy pomagając rannym, spędzała więcej czasu przywracając do stanu używalności
hogwardzkie klasy. Czasem zamieniali ze sobą jakieś zdawkowe uwagi, ale
zdarzyło im się porozmawiać na poważne tematy. Nie było tak łatwo na początku
przejść do takiego stanu rzeczy, ale im częściej przełamywali te bariery, tym
mniej czuli się nieswojo w swoim towarzystwie.
Draco szedł szeroką piaskową
drogą. Rozglądał się wokół. Naprzeciwko niego widać było, już w całej swojej
potędze i okazałości, Hogwart. Strzeliste baszty i wieżyczki sprawiały, że
kręciło mu się w głowie. Przez moment jego wzrok zatrzymał się na Wieży
Astronomicznej i w myślach zobaczył wydarzenia z zeszłego roku. Teraz strach
zastąpił wstyd. Nie mógł darować sobie, że w ogóle planował zabić Dumbledore’a.
Być może gdyby starzec żył, do wojny by nie doszło i nie zginęłoby aż tylu
czarodziejów. Draco potrząsnął głową. Nie mógł cofnąć czasu, nawet gdyby bardzo
tego chciał.
Szedł prosto przed siebie, nie
zwracając uwagi na komentarze i spojrzenia, które rzucali czarodzieje przy
wejściu do zamku. Wśród sporego tłumku Draco wypatrzył Pottera. Przez chwilę
zastanawiał się, czy powinien do niego podejść, czy może zaczekać. Wybraniec
był jednak zajęty rozmową, więc Malfoy stwierdził, że nie będzie mu
przeszkadzał. Wszedł do szkoły, kiwając Potterowi głową.
Sala Wejściowa wyglądała prawie
tak samo jak przed wojną. Jednak Draco miał wrażenie, że mury zamku wywierają
na niego jakiś wpływ, nie pozwalając mu zapomnieć o wydarzeniach sprzed trzech
miesięcy. Młody czarodziej pomyślał, że już zawsze tak będzie. Że już nigdy nie
będzie mógł wejść do szkoły i nie pomyśleć o wojnie. Voldemort zostawił spory
ślad w jego życiu, nie tylko fizyczny.
Draco usiadł na schodach, ignorując
prychnięcia czarodziejów. Nawet to, że Potter publicznie z nim rozmawiał, nie
pomagało w jego sytuacji. Jeśli już raz magiczna społeczność uznała go za
mordercę, mordercą pozostanie do końca życia. Bez względu na fakty.
Chłopak patrzył na pracujących
ludzi. Nie miał sił, by podnieść się i im pomóc. Wątpił nawet, czy oni
zechcieliby przyjąć pomoc od kogoś takiego jak on. Pozostawało mu tylko siedzieć
i obserwować. Po kilkunastu minutach w Sali Wejściowej pojawił się Potter.
Kiwał głową na powitanie czarodziejom, jednak kierował się w kierunku Draco.
Malfoy podniósł się i podszedł do Wybrańca.
- Wydawało mi się, że coś ode
mnie chcesz – powiedział Harry, obserwując z uwagą reakcję Draco. Jego zielone
oczy były przeszywające.
- Tak – przyznał. Potter uniósł
brwi i czekał cierpliwie. Wojna sprawiła, że nie był już tak porywczy jak wcześniej.
Uspokoił się i wyciszył. – Zastanawiałem się, czy nie znalazłeś przypadkiem
listu… od mojej matki – wydusił z siebie na jednym oddechu.
Harry zmarszczył brwi i milczał
przez chwilę. Potem jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- Nie ja go znalazłem, tylko Hermiona
– odparł na to. – Poprosiła mnie, żebym ci go przekazał, kiedy o niego
poprosisz – dodał.
Draco zastanowił się. List od
matki miał w kieszeni spodni. Znalazł go w grobowcu, kiedy chował Narcyzę.
Hermiona musiała znaleźć pergamin w jego rzeczach, kiedy trafił do szpitala.
Czemu więc nie wspomniała o nim, gdy rozmawiali ze sobą? Dlaczego przekazała go
Potterowi, zamiast wręczyć go osobiście?
- Czemu nie dała mi go sama? –
zapytał Draco, przechylając głowę.
Harry zawahał się przez moment,
a potem spojrzał na niego z poważnym wyrazem twarzy.
- Jeśli mam być szczery, to
przez Rona. – Potter skrzywił się nieznacznie.
- A co on ma z tym wspólnego? –
drążył Draco, a Harry westchnął.
- Myślę, że powinniście wyjaśnić
to sobie sami – odparł, drapiąc się po karku. – A, jutro zajmujemy się trzecim
piętrem. Myślę, że do końca sierpnia wyrobimy się z odbudową zamku – zręcznie zmienił
temat.
Widocznie Harry nie chciał ani
usprawiedliwiać, ani oceniać zachowania Rona. W tej sytuacji Draco nie mógł
zrobić nic innego, jak tylko pokiwać głową i odebrać od Harry’ego list. Obiecał
sobie, że przeczyta go później, kiedy będzie w lepszym nastroju.
Wymienił jeszcze parę zdawkowych
uwag z Potterem, a potem skierował się do lochów. Nie miał ochoty na niczyje
towarzystwo i zastanawiał się nad zachowaniem Hermiony. Miała tyle czasu, żeby
przekazać mu list, a tymczasem nie wspomniała o nim ani słowem. Co nią
kierowało?
Zrobiłam sobie przerwę od opowiadań i śmiało mogę powiedzieć, że powoli wychodzi mi to na dobre. Mam więcej sił, chociaż nadal brakuje mi czasu. Jednak odpoczęłam i napisałam sporą część rozdziału na Jeszcze o nas oraz dokończyłam siódmy rozdział na Znalazłeś mnie. Także myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
Natomiast jeśli chodzi o tego bloga, to kolejne części będą pojawiały się co trzy tygodnie. Nałożyłam na siebie za dużo obowiązków i nie wyrobię się inaczej.
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że rozdział się podoba!
PS Serdecznie zapraszam na Unfaithful heaven, gdzie można "podziwiać" moją (i nie tylko moją) grafikę :)
No cóż, rozdział wywoływał we mnie najróżniejsze emocje.
OdpowiedzUsuńNajpierw trochę smutno mi się zrobiło, kiedy Draco poszedł na ten cmentarz. W końcu spoczywała tam najbliższa dla niego osoba. ;c I w ogóle szkoda mi się go zrobiło.
Później byłam strasznie zawiedziona Blaise'em, because oskarżył go o zamordowanie kumpla. ;c Mimo wszystko mam jednak nadzieję, że jeszcze się pogodzą, bo szkoda by było marnować wieloletnią przyjaźń.
Za to ciepło na sercu mi się zrobiło, kiedy doszłam do fragmentu z Hermioną. Widać, że oboje zmienili do siebie nastawienie i wszystko zmierza ku lepszemu. I jaki Draco okazał się kochany, kiedy pomógł jej z tym pudłem. <3
Harry okazał się bardzo w porządku (nie to co Ron). Pomimo wszystkiego wyciągnął do Draco rękę i obaj doszli do porozumienia. Urocze.
Generalnie rozdział wyszedł cudowny, rzadko coś jest napisane tak dobrze, że w trakcie czytania włączają mi się uczucia. Opisy były świetne, płynnie potrafiłaś przeskoczyć dłuższy okres czasu, co zazwyczaj niestety jest zabiegiem nieudanym w wielu dobrych tekstach. I błędów wyłapałam tylko kilka. Nic tylko Ci pogratulować. :)
To chyba tyle, dzisiaj nie mam weny na długie i porządne komentarze, wybacz. ;c Ale nie chciałam czekać.
Wpadnę też na bloga z grafiką, choć podejrzewam, że pokuszę się o komentowanie jedynie Twoich prac, gdyż jestem strasznym leniem.
Ściskam,
Ap
Ooo Harry i Draco i rozejm. No tego się nie spodziewałam, ale to dobrze.
OdpowiedzUsuńNo a Ronie wolę nic nie pisać..;/
I proszę więcej o takich scen z Hermioną.
Pozdrawiam i życzę weny ;D
Przykro mi, że do Dracona przylgnęła łatka mordercy, ale ludzie patrzący na niego z boku mogli wysnuć takie wnioski - szkoda, że Blaise, który się przyjaźnił z Malfoyem, również miał wątpliwości, ale fajnie, że mimo wszystko nadal nie porzuca Dracona :)
OdpowiedzUsuńKolejne spotkanie z Hermioną ;) Wyszło jak zwykle ciekawie - Draco zachował się naprawdę uprzejmie. Ich relacje są umiarkowane, ale dość życzliwe i przy tym pełne dojrzałości, której wcześniej tam nie było. Wojna kazała im szybciej dorosnąć.
Cieszy mnie też, że relacje między Harry'm a Draconem uległy poprawie. Daleko im do przyjaźni, ale mogą porozmawiać jak równy z równym :) I ten list... Ciekawe, co kryje :)
przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem zachwycona; perspektywa draco, choć rzadko spotykana, bardzo przypadła mi do gustu; opowiadanie bardzo realistyczne, mam nadzieję, że wkrótce pojawi się ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Draco :c mam nadzieję, że wszystko się ułoży ;3 Moze się nawet zaprzyjaźni z Harrym? (żartuje!)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie http://precious-fondness.blogspot.com/