19.01.2014

1. Ruiny

Zamek był kompletną ruiną. Już nie budził tego strachu, co ledwie dzień wcześniej. Na ziemi walały się kamienne bloki, a pył po walce jeszcze nie opadł. Zburzone ściany rzucały długie cienie. Hogwart przestał być silną fortecą, uważałoby się, że niemożliwą do zdobycia. Ale nie to najbardziej przerażało. To nie utracona potęga zamku budziła smutek.
To ciała poległych czarodziejów sprawiały, że atmosfera wydawała się ciężka. Ich puste oczy zwrócone były na wschodzące powoli słońce. Usta pozostały otwarte w niemym krzyku. Na bladych twarzach zastygł ostatni grymas złości, bezradności i przerażenia. Niektórzy zginęli, trzymając się za ręce.
Draco Malfoy, z pozoru bezuczuciowy nastolatek, z trudem odwrócił wzrok od chłopca, na oko może trzynastoletniego, w którym rozpoznał Krukona, którego mijał codziennie na korytarzach. Przypomniał sobie dzień, gdy ochrzanił dzieciaka za to, że śmiał odezwać się, w jego mniemaniu, bezczelnie, do Alecto Carrow. Chłopiec był przerażony, ale Draco nie miał w sobie wtedy ani grama litości. Wtedy czuł się panem i władcą. Za pozwoleniem Alecto torturował chłopca klątwą Cruciatus. Pamiętał, że kiedy skończył, Krukon spojrzał na niego ogromnymi niebieskimi oczami. W tym spojrzeniu nie było cienia pogardy, tylko taka dziwna dojrzałość, świadomość swojego miejsca w okrutnym świecie.
A teraz ten trzynastoletni chłopak nie żył. Niewinna ofiara, osoba, której w ogóle nie powinno tu być. Nie było przy nim nikogo. Draco uklęknął i zamknął mu oczy. Nie wiedział, co mógłby jeszcze zrobić. Policzki chłopca były oświetlone przez wschodzące słońce. Draco wstał powoli i otarł pot z czoła. Zdał sobie sprawę z tego, że jest potworem bez serca. Odszedł parę kroków i oparł się o kolumnę.
Jak mógł być tak okrutny? Przecież miał dokładnie to, czego chciał. Czemu dał się w to wszystko wplątać? Czemu? Dlaczego pozwolił ojcu decydować za niego? Dlaczego pozwolił kierować swoim życiem w nieodpowiedni sposób? Dostał dwie możliwe drogi do wyboru i wybrał złą, a teraz musiał ponosić konsekwencje.
Rozejrzał się po sali. Czarodzieje obrzucali go nieprzyjemnymi spojrzeniami, a jakaś kobieta podeszła do nieżyjącego Krukona i zasłoniła go własnym ciałem, jakby Ślizgon chciał go skrzywdzić. Draco poczuł mdłości. Czy naprawdę był aż takim potworem?
Już bez cienia strachu odsłonił lewe przedramię. Miał gdzieś fakt, że wszyscy się gapią. Jego skóra był potwornie blada, widać było niebieskie żyły. Ale nie to przyciągało wzrok. Patrzył z obrzydzeniem na Mroczny Znak, teraz już wyblakły. Przypomniał sobie ten ból, który mu towarzyszył, gdy Czarny Pan go naznaczał i skrzywił się. Ta trupia czaszka zostanie z nim do końca życia i do śmierci będzie mu przypominać o najgorszym wyborze jego młodości. Czuł do siebie obrzydzenie i gardził sobą. Mroczny Znak to jego piętno. Piętno tchórza i zdrajcy.
Znów się rozejrzał. Ocalali z szacunkiem wnosili ciała zmarłych do Wielkiej Sali. Rzadko ktoś coś mówił. Dało się słyszeć szuranie butów i szelest ubrań. Czasem ktoś westchnął lub wziął głębszy wdech, a wtedy ten dźwięk wdzierał się do głowy i rozbrzmiewał w myślach niczym dzwon. Na twarzach czarodziejów widać było ogromny smutek i ulgę. Po ich wolnych ruchach łatwo było się domyślić, że są wyczerpani. Nikt jednak nie narzekał.
Draco postanowił odnaleźć matkę. Nie było jej w sali, a myślał, że będzie tu pomagać. Zawsze miała dobre serce, tylko Lucjusz nie pozwalał jej tego pokazywać. Narcyza bardzo go kochała, dlatego nigdy nie śmiała mu się sprzeciwić. Nigdy też się nie skarżyła. Na pewno była gdzieś tam, na hogwardzkich błoniach i przeżywała fakt, że jej ukochany mąż trafił do Azkabanu. Draco poniekąd był z tego powodu zadowolony. Wreszcie mógł zacząć z matką nowe życie. Wreszcie mógł być wolny. Najlepiej gdzieś daleko stąd.
Chłód bijący od kolumny był bardzo przyjemny, jednak młodzieniec nie chciał zostać w Wielkiej Sali ani chwili dłużej. Nie znosił tych spojrzeń. To przecież jego ojciec był zły, a nie on!
Spojrzał na swoje ubranie. Adrenalina już opadła, zaczynał czuć ból. Nogawka spodni była poszarpana, a na prawej łydce widniała ogromna rana. Choć potrzebował pomocy, nikt nie kwapił się, by do niego podejść i opatrzyć uraz. Ze skaleczenia sączyła się krew, która spływała po nodze i zasychała po kilku sekundach. Ból był okropny. Chłopak skrzywił się i syknął cicho, bo rana paliła żywym ogniem.
Podniósł głowę i pochwycił spojrzenie pewnej czarownicy. Nie znał jej, nigdy wcześniej jej nie widział. Miała na oko może czterdzieści lat i wyglądała, mimo okropnej nocy, nawet ładnie. Jej krótkie jasnobrązowe włosy sterczały w różnych kierunkach, ciemnoniebieskie oczy były zamglone. Nad brwią miała opatrzoną już ranę. Kobieta patrzyła na niego i chyba chciała wykonać w jego kierunku jakiś gest, chyba chciała mu pomóc.
Nie podeszła jednak do niego. Zabroniła jej tego inna kobieta, która coś gorączkowo do niej szeptała, wskazując na niego palcem. Jej ciche i niezrozumiałe słowa unosiły się w ciszy panującej w Wielkiej Sali.
Draco poczuł się jak ktoś nic nie warty. Role się odwróciły – teraz to on grał kogoś gorszego i doskonale wiedział, że na to zasługuje.
Rzucił kobiecie ostatnie spojrzenie i nie było ono pełne wyższości. Nie czuł nic, oprócz bólu w nodze. Wyłączył emocje. Powoli, kulejąc, dotarł na dziedziniec. Opierał się o ściany, ledwo stawał na prawej nodze, bo miał wrażenie, że ból rozrywa go na strzępy. Choć mijało go wiele osób, żadna do niego nie podeszła. Ich wzrok przesuwał się po nim, jakby był tylko nic nie wartym przedmiotem.
Dziedziniec wyglądał jeszcze gorzej niż Wielka Sala. Był kompletnie zniszczony. Draco w tym momencie poczuł jakąś dziwną tęsknotę. Czyżby przez te wszystkie lata w Hogwarcie zdążył pokochać to miejsce na tyle, by teraz czuć się w taki sposób? Nagle zapragnął wrócić do miejsca, w którym miał jedenaście lat i po raz pierwszy zobaczył hogwardzki dziedziniec. Piękny i potężny, nienoszący śladów wojny.
Wysoki mężczyzna popchnął go, widocznie Draco stał mu na drodze. Nawet nie zadał sobie trudu, by przeprosić. Zniknął we wnętrzu zamku.  Wspomnienia Draco rozpłynęły się w jednej chwili, a chłopak z trudem ustąpił miejsca kolejnym czarodziejom.
Nagle dwie osoby podniosły się z ziemi na jego widok. Poznał w nich Blaise’a i Pansy. Nie wyglądali dobrze. Wojna i na nich odcisnęła swoje piętno. Draco zdziwił się, że ich tu zobaczył. Myślał, że już dawno uciekli z Hogwartu. Jednocześnie ucieszył się, że przeżyli.
Dziewczyna, z którą Draco spędzał tak wiele czasu, z którą odrabiał lekcje, której mówił tyle rzeczy, rzuciła mu się na szyję. Nigdy nie okazywali sobie uczuć, ale jasnym było, że się przyjaźnią. Była niemal jego wzrostu. Poczuł jej włosy, które łaskotały jego brodę i pachniały pyłem. Po chwili wahania, przytulił ją. Szybko pokonała dzielącą ich odległość. Rannemu Blaise’owi zajęło to trochę więcej czasu.
- Myślałam, że cię zabrali! – wydusiła z siebie, kiedy odsunęła się od niego.
Draco uśmiechnął się z trudem.
- Musiałaś mnie pomylić z moim ojcem – odparł.
Podniósł wzrok na Blaise’a. Po raz ostatni widział go w Pokoju Życzeń. Miło było zobaczyć znajomą twarz. Uścisnął koledze rękę.
- Dobrze wyglądasz – powiedział po chwili milczenia i zdał sobie sprawę, jak głupio to musiało zabrzmieć.
- Ty… też – zawahał się Blaise i westchnął, po czym spojrzał na Pansy. Dziewczyna kiwnęła powoli głową i utkwiła spojrzenie w Draconie.
- Jest coś, co powinieneś wiedzieć – powiedziała bardzo wolno i z poważną miną. Zagryzła wargę.
- O czym ty mówisz? – zdziwił się.
- Draco… Twoja matka…
Poczuł ukłucie niepokoju.
- Co z nią? – podniósł głos. – Pansy, co się z nią stało?
Dziewczyna spuściła wzrok i wzięła go za rękę. Pociągnęła go w miejsce, gdzie wcześniej klęczała z Blaise’em. Nie zważał na ból. Poczuł rękę przyjaciela na ramieniu, a w jego głowie krążyła tylko jedna myśl. Że stało się coś bardzo złego. Choć stracił dużo krwi i w głowie mu szumiało, a przed oczami ciemniało, starał się zachować resztki świadomości.
Miał przeczucie, że coś stracił.

Wiem, że krótko. W ogóle całe to opowiadanie będzie krótkie. Ale mam nadzieję, że chociaż odrobinę Was zaciekawiłam i że w miarę jasno opisałam uczucia Draco.
Dziękuję za miłe słowa pod Prologiem i zapraszam do skorzystania z Subskrypcji.
Całuję.

5 komentarzy:

  1. Byłam ciekawa, co pokażesz na początku i myślę, że koniec bitwy o Hogwart to odpowiedni moment ;) W końcu właśnie w tej chwili coś się zaczyna a coś kończy, Draco zdaje sobie sprawę, że teraz role się odwróciły.

    Opisałaś wszystko bardzo ładnym stylem, który tylko podkreślał burzę uczuć, która szalała w Ślizgonie. Wina, żal, poczucie odtrącenia, frustracja, smutek... i wiele innych uczuć, które ciężko nazwać. Myślę, że dobrze sobie poradziłaś z opisem przeżyć wewnętrznych (hm, brzmi jak termin z j.polskiego, ale nie chcę się powtarzać :P), a także z samym Draco, który ani nie jest jakimś badassem, ale znowu jego żal nie jest przesadzony. Ciekawe są też reakcje ludzi na niego.

    Podobało mi się również pojawienie Pansy i Blaise'a - a właściwie więzi pomiędzy nimi a Malfoyem. Jestem mile zaskoczona, bo w większości opowiadań Pansy jest natrętna i głupia, a Draco ani myśli nazwać ją przyjaciółką. U Ciebie widać, że te wspólne lata w szkole dały im pewną przyjaźń, która w obecnej sytuacji bardzo im się przyda.

    No i czy Narcyza umarła, tak jak się tego obawiam? Ciężko mi sobie wyobrazić, co to oznacza dla Malfoya :(

    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak się bałam, jak Czytelnik zareaguje na ten rozdział :) Strasznie się cieszę, że Ci się spodobało.
      Wiesz, że dokładnie to, co napisałaś o uczuciach Draco to miałam w głowie i naprawdę się cieszę, że właśnie tak to zinterpretowałaś :)
      Losy Narcyzy poznasz dopiero w drugim rozdziale, nie chcę nic zdradzać :)
      Całuję :)

      Usuń
  2. Trafiłam tutaj zupełnie przypadkowo i nie żałuję. Chociaż niechętnie czytuję opowiadania z Dramione, to jednak twój blog bardzo mnie zainteresował - głównie dzięki opisom, które umieściłaś w tym rozdziale, a które naprawdę bardzo mi się spodobały. Świetnie zrobiłaś wplatując akcję opowiadania w taki właśnie czas, zaraz po drugiej wojnie o Hogwart - wydaje mi się, że jesto jeden z wielu wyróżników, które wyróżniają twoje opowiadanie na tle innych.
    Rozdział bardzo mi się spodobał: czytało się go bardzo szybko, dzięki świetnym opisom, dialogi były przemyślane i umieszczone w odpowiednim miejscu. Szkoda tylko, że rozdział wyszedł taki krótki ;/ no, ale mam nadzieję, że następny będzie dłuższy c:
    Pozdrawiam serdecznie,
    Ever

    ps: Zapraszam do siebie ;)
    [http://remember-about-me.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa :) Cieszę się, że spodobał Ci się mój pomysł i wierz mi, że miło jest słyszeć (czytać), że pomysł umieszczenia opowiadania w tym czasie został zaakceptowany przez Czytelnika :)
      Też mam nadzieję, że dwójka będzie dłuższa, chociaż porównuję ją do jedynki i chyba raczej nie powala długością. Nie chcę pisać o bzdurach, dlatego tak wyszło ;/
      Już zajrzałam i zostawiłam komentarz :)
      Ściskam,
      A.

      Usuń
  3. Bardzo mi się podobało, gdy czytałam opis uczuć Dracona, prawie jakbym tam sama była! Fajnie, że Pansy jest u ciebie inna niż w większości blogów. W sumie nie wiem skąd się wzięło przekonanie, że Pansy zawsze musi być głupią idiotką? Ktoś wie?...Dobra przestaję marudzić i idę dalej.
    P.S Czemu tak krótko?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy