Draco obudził się z tępym bólem
głowy, który rozsadzał mu czaszkę. Noga paliła go żywym ogniem i chciało mu się
wymiotować. Jednocześnie czuł głód i pragnienie, ale mimo wszystko wiedział, że
i tak nic by nie przełknął. Marzył jedynie o szklance wody, bo kiedy zaciskał
popękane i suche usta, czuł ból. Kiedyś woda wydawała się dla niego czymś
naturalnym i czymś, czego nigdy nie będzie mu brakować. Teraz jednak wiedział,
jak bardzo może być cenna.
Powoli usiadł i spojrzał na
swoją nogę. Opatrunek, który zrobił wcześniej, był cały przesiąknięty krwią.
Teraz, gdy Draco był już w miarę wypoczęty, zganił się w myślach i przeklął na
głos. Zamroczony bólem zupełnie zapomniał o bardzo łatwym zaklęciu, którego
nauczył się na pierwszym roku nauki w Hogwarcie. Zerwał brudny bandaż i
odrzucił go na bok.
Wymacał ręką swoją różdżkę i z
trudem wyszeptał:
- Ferula.
Natychmiast pojawiły się
bandaże, które oplotły starannie jego nogę i przymocowały ją do deseczki. Nie
przyniosło to oczekiwanej ulgi, ale Draco wiedział, że przynajmniej nie będzie
musiał obawiać się o ranę podczas chodzenia.
Rozejrzał się powoli. Z
monumentalnego dworku, w którym się wychował, nie zostało nic. Patrzył na ruiny
swojego domu i dławił się łzami. Nie miał rodziców, nie miał domu, nie miał
kogo poprosić o pomoc. Jedynymi jego sprzymierzeńcami byli Śmierciożercy, teraz
jednak był pewien, że ci, którzy ocalali, zostali wtrąceni do Azkabanu.
Myślał intensywnie, ale nie mógł
przypomnieć sobie żadnego krewnego, do którego mógłby się zwrócić o pomoc.
Wiedział, że nie może zostać w ruinach dworu Malfoyów. Musiał przyjąć także
inny scenariusz – niektórzy Śmierciożercy mogli uciec i szukać zemsty. Bo to,
że Voldemort zginął, nie znaczyło, że zło na całym świecie zginęło razem z nim.
Młody czarodziej wstał powoli i oparł
ciężar ciała na zdrowej nodze. Był pewien, że zaklęcia rzucone przez niego
ostatniej nocy na pewno jeszcze działają, ale nie wiedział, jak długo będzie
bezpieczny. Dworek był położony w środku mrocznego lasu, do którego zawsze bał
się wejść. Spojrzał w górę. Słońce oślepiło go, więc szybko odwrócił wzrok. Był
piękny dzień. Słyszał śpiew ptaków i szum liści. Nagle zapragnął po prostu
zniknąć.
Rozpiął bluzę i podwinął rękawy,
bo zaczęło mu się robić gorąco. Zawsze gardził mugolskimi ubraniami, ale teraz
stwierdził, że na nic przydałyby mu się piękne szaty. Wiał delikatny wiatr, a
Draco zdał sobie sprawę, że musi jak najszybciej opuścić to miejsce. Głodny,
odwodniony, ranny i niewyspany, nie mógł bronić się przed potencjalnym
zagrożeniem. Nie czuł także sentymentu do zniszczonego domu – bez Narcyzy ten
dworek nie miał w sobie nic z ciepłego i rodzinnego azylu.
Zastanowił się, gdzie mógłby się
udać. Wszyscy pewnie pomagali przy odbudowie zamku albo zajmowali się ostatnim
pożegnaniem swoich bliskich. Gdyby Draco pojawił się teraz w Hogwarcie, na
pewno nikt by mu nie pomógł. Jednak nie mógł też udać się do mugolskiego
miasta. Nie chciał żebrać o pomoc, ponieważ był zbyt dumny na to, by mugole
rzucali mu litościwe i współczujące spojrzenia.
Rana na nodze zapiekła.
Wiedział, że jeśli szybko nie znajdzie kogoś, kto profesjonalnie opatrzy mu
nogę, może się to źle skończyć. Przypomniał sobie Hermionę Granger i nagle
głęboko pożałował tego, że nie pozwolił jej na pomoc. Chciała dobrze i nie była
niczemu winna. Już nawet nie obchodziło go jej pochodzenie.
Poczuł zawroty głowy i z trudem
złapał równowagę. Rozejrzał się jeszcze raz. Tu spędził całe swoje dzieciństwo.
Może nie do końca szczęśliwe, ale nie znał innego życia. Zawsze bawił się sam,
bo Mafloyowie nie mieli sąsiadów, a Draco nie poznał żadnych swoich kuzynów.
Nawet nie wiedział, czy ma jeszcze jakichś kuzynów.
Jego wzrok zatrzymał się na
zniszczonej bramie. Nie wiedział, czy zdołałby do niej podejść, ale pomyślał o
tym, ilu ludzi przez nią weszło. Tylu dorosłych, od których nauczył się cynizmu
i jak kłamać. Tak wiele im zawdzięczał, choć nie mógł być z tego dumny. Tylko
Narcyza dbała o to, by zupełnie się nie zepsuł. Choć była z rodu Black, miała
inne wartości niż pozycja w czarodziejskim świecie i pieniądze. Nie pokazywała
tego światu, ale Draco nie raz słyszał od niej, jak ważne w życiu są odwaga i
miłość. Nigdy nie przykładał do tego większej wagi, ale teraz zaczął
uświadamiać sobie, jak wiele błędów popełnił.
Już wiedział, gdzie mógł spędzić
dzisiejszy dzień. Z trudem teleportował się na cmentarz. Zakręciło mu się w
głowie i musiał przytrzymać się ściany grobowca. Pod palcami poczuł chłód i
otrzeźwiał odrobinę. Na moment pociemniało mu przed oczami, ale to uczucie
szybko minęło. Zorientował się, że jest daleko od krypty Malfoyów.
Przytrzymując się ścian innych
grobowców, szedł powoli przed siebie, utykając. Przez chwilę bał się, że nie
trafi na miejsce, jednak chyba szedł w dobrym kierunku. Usłyszał za plecami
trzask i odwrócił się.
Nie spodziewał się jej tutaj,
nie spodziewał się, że będzie chciała go widzieć.
- Odpocznij – powiedziała,
podchodząc do niego.
Niska i drobna brunetka o
lazurowych oczach podała mu rękę. Bez wahania przytulił ją do siebie i poczuł,
jak bardzo tęsknił za kobiecym ciepłem. Schował twarz w jej włosach.
- Astoria – wyszeptał.
Dziewczyna przywarła do niego
całym ciałem i głaskała go uspokajająco po plecach. Odsunęła się od niego i
zaprowadziła go do małej ławeczki.
- Czemu nie dasz sobie pomóc? –
zapytała.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem,
a ona chwyciła jego rękę.
- Rozmawiałam z Hermioną
Granger. Powiedziała mi, że chciała opatrzyć twoją nogę, ale byłeś wobec niej
arogancki. Znalazła mnie i zaprowadziła w miejsce, w którym cię znalazła, ale…
- Nie było mnie tam – dokończył
za nią i pokiwał głową.
Cieszył się, że ją poznał. Na
początku była dla niego tylko młodszą siostrą jego koleżanki z roku, ale w
czasie jego ostatniej klasy w Hogwarcie bardzo często ze sobą rozmawiali. Okazało
się, że dziewczyna była inteligentna i dojrzała. Ku jego zdziwieniu,
sprzeciwiała się reżimowi Carrowów i Snape’a, jednak nie robiła nic, by go
obalić. Po prostu się bała, ale nigdy nie popierała Voldemorta. Draco
potrzebował takiej przyjaciółki.
- W Hogwarcie jest pomoc, na
pewno ktoś się tobą zajmie – powiedziała cicho. Przyłożyła rękę do jego czoła i
na moment na jej twarzy pojawił się strach, który szybko zamaskowała sztucznym uśmiechem.
– Nie jest ci słabo? – zapytała.
Draco wzruszył ramionami.
- Trochę kręci mi się w głowie,
ale to chyba z głodu – odparł.
- Zabiorę cię tam, dobrze?
Pokiwał powoli głową, ale coś mu
nie pasowało. Skąd Astoria wiedziała, gdzie go szukać?
- Poczekaj chwilę – zaczął
chłodnym głosem, a ona zesztywniała. – Skąd wiedziałaś, gdzie jestem?
- Nie wiedziałam – odpowiedziała
po chwili i zawahała się. – Byłam kiedyś u ciebie, pamiętasz? – zapytała nagle,
a on znów kiwnął głową. Zupełnie nie wiedział, co to ma do rzeczy. – Poprosiłam
Dafne, żeby pomogła mi się tam teleportować. Znalazłyśmy tylko zakrwawione
bandaże i Dafne stwierdziła, że pewnie nie żyjesz albo uciekłeś, ale ja… Nie
chciałam w to uwierzyć. Potem powiedziała mi, że twoja mama… - zawiesiła na
chwilę głos. Zdawało się, że szuka odpowiednich słów. - Teleportowałyśmy się
tutaj. Nie wiedziałam, czy tu będziesz, ale kazałam jej wracać do domu. Protestowała
trochę, jednak udało mi się ją przekonać. Liczyłam na odrobinę szczęścia i
znalazłam cię – dokończyła.
Draco poczuł, że coś go ściska w
gardle. Oprócz matki nikt nigdy się tak o niego nie troszczył. Zakręciło mu się
w głowie, ale zachował świadomość na tyle, by pomyśleć, jak nierozważnie
Astoria się zachowała. Przecież gdyby go tu nie znalazła, jak by wróciła?
Przecież nie umiała się teleportować! A to wszystko tylko dlatego, że chciała
znaleźć swojego przyjaciela.
- Draco, musimy się dostać do
Hogwartu – powiedziała stanowczo, patrząc na niego.
- Wiem – odpowiedział słabo.
Zaczęło mu się kręcić w głowie. Dostrzegł przerażone spojrzenie dziewczyny.
Uśmiechnął się do niej z trudem. – Chyba dam radę teleportować się jeszcze raz.
Tylko czy nie zabezpieczyli zamku zaklęciami?
Astoria zagryzła wargę.
- O tym nie pomyślałam.
Między nimi zapadła cisza.
Dziewczyna wstała i zaczęła chodzić w kółko. Draco przestał myśleć i czuł, że z
minuty na minuty słabnie.
- A gdybyśmy spróbowali dostać
się do Hogsmeade? Wolałabym zabrać cię do mojego domu, ale mój ojciec… -
przerwała nagle. Odchrząknęła. – Spróbuj teleportować się do Hogsmeade.
Draco pokiwał głową. Astoria
podeszła do niego i pomogła mu wstać. Ścisnęła mocno jego ręce i nie mówiła
nic. Draco starał się skoncentrować. Hogsmeade. Hogsmeade. Hogsmeade. Nagle
poczuł mocne szarpnięcie, a dziewczyna mocniej zacisnęła dłonie. Po kilku
okropnie długich sekundach pod stopami wyczuł twardy grunt i zatoczył się.
Zacisnął zęby, żeby nie zwymiotować. Oparł się całym ciężarem ciała na Astorii.
- Potrzebuję pomocy! – usłyszał
jej krzyk, zanim stracił przytomność.
Nie obchodziło go, do kogo
Astoria krzyknęła, gdzie w ogóle się znajdowali, że nie ma domu, nie ma dokąd
pójść. Ciemność obejmowała go swoimi ramionami, a on nawet się nie opierał.
Poddał jej się i stracił przytomność.
Czy tak wygląda umieranie?
Draco w głowie miał pustkę, ale
niezbyt się tym przejmował. Było mu ciepło, wygodnie, lekko i błogo. Czuł się
cudownie wypoczęty. Wyrwał się z objęć ciemności i za wszelką cenę chciał
otworzyć oczy. Problem w tym, że jego powieki były tak ciężkie, że nie miał
siły ich podnieść. Miał wrażenie, że całe jego ciało odmawia mu posłuszeństwa.
Z trudem rejestrował poszczególne dźwięki. Najpierw nie potrafił ich rozróżnić,
ale stopniowo zaczynały one łączyć się w jedną spójną całość.
- Chyba się budzi – usłyszał
podekscytowany szept.
Nie wiedział, kto wypowiedział
te słowa. Jeszcze przez jakiś czas miał wrażenie, że ta osoba stoi za drzwiami,
bo jej słowa były stłumione. Poczuł coś chłodnego na czole. Nie wzdrygnął się
ani nie zaprotestował. Jakby stracił kontrolę nad własnym ciałem. Jednak chłód
był bardzo przyjemny i Draco bardzo chciał znów odpłynąć i przestać cokolwiek
czuć.
- Panie Malfoy, czy pan mnie
słyszy?
Draco, na dźwięk swojego
nazwiska, zebrał w sobie wszystkie siły i powoli otworzył oczy. Oślepiło go
światło. Nad sobą zobaczył dwie ciemne postaci. Nie wiedział, kto się nad nim
nachyla i gdzie się znajduje. Zaniepokoił się – co jeśli trafił w ręce
Śmierciożerców?
Jak przez mgłę przypominał sobie
poszczególne wydarzenia. Spadły na niego niczym lawina. Wojna, upadek
Voldemorta, śmierć Narcyzy, skromny pogrzeb, noc w ruinach dworku Mafloyów,
wizyta na cmentarzu, rozmowa z Astorią i… Nic więcej nie potrafił sobie
przypomnieć. Co się stało? Gdzie była Astoria?
Jego oczy powoli przyzwyczajały
się do ostrego światła. Skupił się na jednym punkcie. Sufit… Gdzieś już widział
ten sufit. Pamiętał go z czasów szkoły. A więc znajdował się w Hogwarcie!
Poczuł czyjąś rękę na czole i z trudem
spojrzał w inną stronę. Draco zaczął rozróżniać szczegóły i zobaczył twarz
mężczyzny w średnim wieku. We włosach miał siwe nitki, w kącikach oczu widać
było delikatne zmarszczki, a ciemne brwi marszczyły się w zamyśleniu. Mężczyzna
spoglądał na niego brązowymi oczami i wygiął wąskie usta w lekkim uśmiechu.
- Jak się pan czuje? – zapytał mężczyzna.
Draco nie odpowiedział od razu.
Czuł w ustach suchość.
- Wspaniale – odpowiedział słabym
głosem.
- Astorio, odsuń się na chwilę –
z prawej strony usłyszał dziewczęcy głos. Odwrócił głowę w tamtą stronę i
ujrzał Hermionę Granger. Czuł jej dłonie na swoim ciele, lecz nie protestował.
Świadomość podpowiadała Draco, że mugolaczka nie zrobi mu krzywdy. Jednak nie
bardzo wiedział, co ona robiła w hogwardzkim skrzydle szpitalnym, ale nie miał
siły, by pytać.
- Nazywam się Grant i jestem
Uzdrowicielem – przedstawił się mężczyzna, a Draco znów spojrzał na niego. –
Hermiono, zmień mu, proszę, opatrunek i podaj eliksir wzmacniający. – Zwrócił się
do dziewczyny. – A potem zobacz, jak się czują inni pacjenci i daj mi znać,
jeśli coś będzie nie tak.
- Oczywiście, panie Grant –
odparła Granger cicho.
Uzdrowiciel uśmiechnął się do
Dracona ciepło i zniknął z jego pola widzenia. Miejsce Granta zajęła Astoria.
Młody czarodziej poczuł ulgę, że nic jej nie jest. Miała tylko małe zadrapanie
na czole, ale nie wyglądało ono groźnie. Dziewczyna była blada i bardzo
zmęczona.
- Co się stało? – zapytał Draco,
a Astoria delikatnie wzięła go za rękę. Miał wrażenie, że dziewczyna boi się go
dotknąć.
- Teleportowaliśmy się do
Hogsmeade i zemdlałeś – odpowiedziała szybko, odgarniając mu włosy z twarzy. –
Na szczęście Blaise i Teodor zatrzymali się w Gospodzie Pod Świńskim Łbem i
pomogli mi przetransportować cię do Hogwartu. Grant mówi, że twój stan wynika
prawdopodobnie z odwodnienia, głodu i dużej utraty krwi.
- Będę podawać ci eliksir
wzmacniający trzy razy dziennie – powiedziała Hermiona, odchodząc od łózka
Dracona. W rękach trzymała czysty bandaż i małą fiolkę. – Najpierw muszę
zobaczyć, jak wygląda twoja rana – dodała i odsłoniła kawałek białej kołdry.
Nie skrzywiła się, gdy odwinęła stary bandaż. Uśmiechnęła się jednak
delikatnie. – Wszystko się ładnie goi, za jakieś cztery dni nie będzie nawet
śladu.
Kiedy ich oczy się spotkały,
Draco poczuł wstyd. Zupełnie zapomniał o obecności Astorii, która mówiła coś do
niego. Jedyne co zaprzątało jego głowę, to wspomnienia, jak okropnie traktował
Gryfonkę. Hermiona okazała się od niego dużo dojrzalsza i nawet zdecydowała się
mu pomóc. Gdy skończyła zmieniać bandaż, podała mu fiolkę.
- Wypij to – powiedziała, a on
chwycił w rękę szklany przedmiot.
Przez chwilę patrzył na
jasnofioletową ciecz, a potem spojrzał na Hermionę.
- Dziękuję.
Miał tylko nadzieję, że Granger
wiedziała, za co jej dziękuje. Bo jemu nie chodziło o eliksir. Kiwnęła tylko
głową z lekkim uśmiechem i podeszła do innego pacjenta. Draco przyłożył do ust
fiolkę i jednym haustem wychylił całą zawartość. Poczuł okropnie gorzki smak na
języku, a potem zrobiło mu się bardzo błogo.
- Zdrzemnij się – poleciła mu
Astoria, wciąż trzymając jego rękę.
Nie odpowiedział jej, tylko
zamknął oczy.
Nie do końca zdawał sobie sprawę
z tego, co się wokół niego dzieje. Cieszył się, że nie musi zaprzątać sobie
głowę wymyślaniem miejsca do spania. W szpitalu spędzi jeszcze kilka dni, a
potem coś wykombinuje. Zdziwił się tylko, dlaczego Astoria tak bardzo o niego
dbała. Czyżby czuła do niego coś więcej niż zwykłą przyjacielską sympatię? Miał
tyle pytań.
Największym zdziwieniem była
obecność Hermiony Granger. Tyle lat się nienawidzili, a ona potrafiła odsunąć
na bok wszystkie niesnaski i potraktować go jak przyjaciela. Zanim odpłynął w
sen, obiecał sobie, że przy najbliższej okazji przeprosi ją za te wszystkie
lata. Może przynajmniej w ten sposób uda mu się zacząć nowe, lepsze życie. Nie
liczył na jej wybaczenie, jednak był pewien, że decyzja o przeprosinach była
najlepszą jego decyzją od bardzo długiego czasu.
Wiecie co? Ten rozdział był gotowy do publikacji parę miesięcy temu, ale jak go przeczytałam jeszcze raz, to wydał mi się taki bez sensu. I dosłownie dwa dni temu zaczęłam pisać go od początku. Nie mam pojęcia, jakim cudem się wyrobiłam, ale jestem z siebie dumna, bo teraz rozdział mi się podoba. Mam nadzieję, że Wam też.
Całuję i do następnego!
Nie wiem jaki był ten stary rozdział, ale nowy wyszedł Ci świetnie i jak najbardziej sensownie. Widać, że to co piszesz ma ręce i nogi. Czyta się szybko i przyjemnie (chyba cały czas to powtarzam), bohaterowie są wiarygodni.
OdpowiedzUsuńMiło też, że wspomniałaś o Astorii. W końcu w życiu książkowego Draco odegrała ważną rolę.
"Zamroczony bólem zupełnie zapomniał o bardzo łatwym zaklęciu, którego nauczył się na pierwszym roku nauki w Hogwarcie." - ♥
To bym nieco poprawiła:
"Patrzył na ruiny swojego domu i dławił się łzami. Nie miał rodziców, nie miał domu, nie miał kogo poprosić o pomoc." - powtórzenie "domu'.
"Nie pokazywała tego światu, ale Draco nie raz słuchał od niej, jak ważne w życiu są odwaga i miłość. " - dałabym "słyszał od niej".
Bardzo się cieszę, że znalazłam to opowiadanie. I pewnie będę powoli nadrabiać zaległości z pozostałymi.
Ściskam serdecznie!
Stary rozdział był okropny ;_; Ja nawet nie wiem, co myślałam, kiedy pisałam tamto... ugh, nawet nie znam odpowiedniego epitetu :D Cieszę się, że to powtarzasz, ja naprawdę nie mam nic przeciwko temu :) Takie słowa naprawdę dają porządnego kopa i motywują :)
UsuńNa początku chciałam w ogóle wyrzucić Astorię z tego opowiadania, ale pomyślałam o tym samym - że odegrała w życiu Draco ważną rolę i może być całkiem ciekawą postacią.
Haha, tak, to też zmieniłam, kiedy przypomniałam sobie Twój komentarz :)
Poprawione :)
Całuję! :)
Skoro tak uważasz to cieszę się, że napisałaś nowy.
UsuńCieszę się, że nie masz nic przeciwko mojemu powtarzaniu, bo pewnie jeszcze nie raz to usłyszysz. :D
Dobrze, że Astoria została. Na pewno będzie ciekawą postacią i jej obecność dużo da.
Miło, że pamiętasz o mnie i o moim narzekaniu.^^
Czekaj... coś jeszcze miałam pochwalić... A tak! Twoje szablony. Są śliczne.
Też całuję!
Mam nadzieję, że będę zasługiwała na to powtarzanie :)
UsuńMyślę, że będzie nie tyle ciekawą postacią, co potrzebną w tym opowiadaniu. Ktoś musi komplikować pewne sprawy, prawda? :D Ale już się zamykam, bo za dużo zdradzę :D
Aj tam, zaraz narzekaniu - po prostu wytknęłaś mi bardzo głupi błąd, a ja to naprawiłam :D
Ale się cieszę, że uważasz moje szablony za śliczne *_* Bardzo dziękuję! :)
Pozdrawiam!
Z nudów wpadłam na Twój profil, bo tak ładnie skomentowałaś moje opowiadanie. Przejrzałam wszystkie trzy blogi i po krótkim namyśle ten wzięłam na pierwszy ogień - Dramione to jeden z moich ulubionych paringów, poza tym nie opublikowałaś na razie wielu rozdziałów, a ja jestem leniem. :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się, czy nie skomentować każdego wpisu po kolei - wtedy o niczym bym nie zapomniała, poza tym mogłabym się wypowiadać nieco dokładniej i powypisywać błędy. Jednak moja wrodzona niecierpliwość nie pozwoliła mi na to, wolałam nie robić przerw w czytaniu. Tak więc piszę ten oto komentarz w nadziei, że nie pominę niczego istotnego w swojej wypowiedzi.
Prolog króciutki, ale mam do takich słabość. Są urocze i często mają do przekazania o wiele więcej niż te długie, bezsensowne wywody. I właśnie Twój prolog przekonał mnie do tego bloga ostatecznie - Draco jest żywy. Nie jest plastikową lalką, ale żywym człowiekiem z krwi i kości. I to jest właśnie strzał w dziesiątkę.
O rozdziałach nie będę się wypowiadała osobno - uważam, że nie są na tyle zróżnicowane, abym musiała to robić. Szczerze mówiąc Twoje wpisy wydają się być jak na razie dwoma rozdziałami. Rozdział drugi jest kontynuacją pierwszego. Rozumiem, że chciałaś zaskoczyć czytelników śmiercią Narcyzy (która nota bene była oczywista), ale wyszło... nienaturalnie. Poza tym, jeśli chodzi o swego rodzaju braki w opowiadaniu, brakuje mi takiej otoczki, czegoś co załagodzi szybki przebieg akcji, bo czasami Draco błyskawicznie zmienia miejsce położenia i to trochę dezorientuje. I jeszcze jedno - to tylko mój punk widzenia, opinia całkowicie subiektywna, ale tak od razu wszyscy Śmierciożercy znaleźli się w Azkabanie? Trochę nieprawdopodobne.
A teraz plusy, których jest o wiele więcej. Cieszę się, że w opowiadaniu są Blaise i Pansy, w dodatku tacy ludzcy - troskliwi i mający własne osobowości (da się to odczuć, chociaż na razie zostali oni wspomniani zaledwie raz). Astoria - ona również mi się tu podoba, ponieważ ja ją w gruncie rzeczy zawsze lubiłam. W większości opowiadań jest przedstawiana jako zaborcza, pusta lalka lecąca na kasę, a przecież w "Harrym Potterze" została żoną Draco, z którą, z tego co mi wiadomo, żyło mu się bardzo dobrze. A Ty ją świetnie prezentujesz jako opiekuńczą dziewczynę, która prawdopodobnie skrycie czuje coś do Malfoya. Kolejna jest Hermiona, która pozostała książkową sobą. I miło, naprawdę miło, że trzymasz się jako tako kanonu, tj. na przykład pamiętałaś, że Draco Hermionę szlamą nazwał tylko raz. Praktycznie rzecz biorąc czuję, jakbym czytała ósmą część "Harry'ego Pottera", przynajmniej na razie.
Styl pisania masz lekki, bardzo dobrze czyta mi się Twoją twórczość. Nie popełniasz wielu błędów, chociaż z dobrego serca polecam betę, która mogłaby wszelkie pomyłki zniwelować, aby Twoje dzieło mogło zyskać miano doskonałego. ;)
Ogólnie mówiąc uważam, że jak na razie odwaliłaś kawał świetnie roboty. Mam zamiar zostać przy tym blogu, a nawet obiecuję, że pozostałe dwa również przeczytam.
I jeszcze tylko wspomnę, że ten komentarz jest jak najbardziej szczery - zarówno pochwały jak i nagany są w mojej opinii zasłużone, chociaż można się ze mną w wielu kwestiach nie zgadzać.
Ściskam,
Ap
PS Przepraszam za wszystki błędy, jakie popełniłam pisząc ten komentarz, jednak nie mam niestety czasu czytać tego ponownie, ponieważ muszę za chwilę wyjść.
czyste-serce.blogspot.com
Zacznę od tego, że bardzo dziękuję za komentarz - najpierw przeraziła mnie jego długość, a potem pomyślałam, że podziwiam Cię za to, że chciało Ci się tyle pisać :)
UsuńTeż uważam, że krótkie prologi są najlepsze - wprowadzają do fabuły, ale nie zdradzają zbyt dużo :) Cieszę się, że Ci się podobał :)
Takie był zamiar - żeby rozdział drugi był kontynuacją pierwszego. Nie chciałam ich łączyć w jedną część, bo wyszłoby za długo, a ja nie lubię, jak coś się przeciąga. Tak myślałam, że śmierć Narcyzy nie będzie zaskoczeniem :c Wiesz, jak teraz tak przeczytałam sobie jeszcze raz poprzednie rozdziały, to muszę się z Tobą zgodzić - te błyskawiczne zmiany położenia Draco rzeczywiście mogą dezorientować, ale wątpię, żebym jakoś to naprawiła. Teraz jak myślę o tych Śmierciożercach, to faktycznie jest to trochę nieprawdopodobne :)
Bardzo się cieszę, że plusy przeważają nad minusami :) Całkowicie rozgryzłaś mi bohaterów, cholera jasna. Ale może to w sumie i dobrze :D
Te "szlamy" w Dramionkach naprawdę mnie denerwowały. I chyba nie tylko mnie ;_;
"Ósma część Harry'ego Pottera" - chyba wydrukuję sobie te słowa i powieszę na ścianie. Dziękuję *_*
Co do tej bety, to zastanawiałam się nad tym, ale rozdziały poprawiam często na ostatnią chwilę, zaraz przed opublikowaniem, bo inaczej po prostu nie mam czasu i wątpię, żeby któraś beta zgodziła się tak szybko sprawdzać moje notki. To byłoby spore utrudnienie i dla mnie, i dla bety. Ale może kiedyś, jak dojrzeję, to się skuszę :)
Bardzo dziękuję Ci za ten komentarz :* Czasem krytyka jest lepsza od tych słodkich słówek i daje mocniejszego kopa niż pochwały. Jeszcze raz dziękuję!
Całuję,
A.
Pisanie takich komentarzy to naprawdę nie wysiłek, ja po prostu zawsze mam dużo do powiedzenia, (choć chyba nie zawsze na temat). Poza tym motywują bardziej niż "było super, Draco jest fajny i cześć". ;)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony ja też wolę krótsze rozdziały, ale z drugiej - ten drugi naprawdę wygląda jak po prostu część druga pierwszego. No ale nie będę się upierać, bo mnie wpiszesz na czarną listę. ;D
Śmierć Narcyzy, choć faktycznie oczywista, i tak była pewnym wstrząsem, bo myśli Draco bardzo oddziaływały na czytelnika. Poza tym to, co oczywiste, nie musi być gorsze. :)
Myślę, że pewnie i tak kiedyś zechcesz naprawić te początkowe rozdziały. Przynajmniej ja muszę to robić, kiedy już ukończę opowiadanie, bo spędzają mi sen z powiek. ;D A na razie nie ma co poprawiać, lepiej się zając kolejnymi rozdziałami. :)
Ojej, nie chciałam. :D
Nie, nie tylko Ciebie.
Drukuj, będę sławna. ;D I nie ma za co.
A z betą zależy - ja jako beta nie mam na przykład problemów z poprawianiem rozdziałów na ostatnią chwilę, ale to oczywiście zależy od danej bety (ja chyba jestem ewenementem).
I jeszcze raz powtórzę, że nie ma za co. :)
Tulę,
Ap
PS Zapomniałabym. Na plus u Ciebie jest jeszcze to, że adres nie ma polskich znaków i brzmi ładnie, a o taki coraz trudniej.
UsuńA ja właśnie mam na odwrót - jak czytam rozdział, to myślę sobie wiele rzeczy i już sobie wyobrażam, jak długi będzie komentarz i czy dam radę to wszystko zmieścić :) A potem i tak większość z tego zapominam i wychodzi co wychodzi :D
UsuńA tam zaraz na czarną listę. Bez przesady ;p Masz rację z tą kontynuacją, tylko po prostu, jak już mówiłam, nie chciałam tego tak rozwlekać. Bo plan był taki, żeby wsadzić to w jeden rozdział, ale jak przeczytałam wszystko na spokojnie, to stwierdziłam, że jest za długo i bez sensu.
Taki mam zamiar :D Ale to już jak wszystko będzie opublikowane i gotowe :D
Dopiero teraz zwróciłam na adres większą uwagę - najpierw tak mi podpasował, bo wzięłam go z piosenki, a potem dopiero pomyślałam nad jego sensem i stwierdziłam, że będzie pasował. Jakoś o polskich znakach nie myślałam :D
Całuję!
Myślę, że poprawki się opłaciły, bo rozdział wyszedł bardzo dobrze :) Zauważyłam, że Twój tekst jest przesiąknięty jakąś powagą, smutkiem, że aż chwilami za serce ściska, ale to dobrze :) W końcu podjęłaś się opisania niełatwego okresu w życiu Dracona, w którym wylądował właściwie na dnie. To ciężka tematyka, ale niewątpliwie bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Draco potrafi docenić ludzi, którzy nadal przy nim są. Zrywa z dawnymi uprzedzeniami i liczy się dla niego głównie to, że ktoś chce wyciągnąć ku niemu pomocną dłoń. Jestem mile zaskoczona, że kolejną prawdziwą przyjaciółką okazała się Astoria. Pojawiła się krótko, więc nie wiem, co o niej sądzić, ale… zapowiada się sympatycznie. Mam tylko nadzieję, że nie wszystkie postacie u Ciebie okażą się takie wyrozumiałe i dojrzałe, przydałoby się kilka negatywnych, dziecinnych, gniewnych, pełnych wyrzutów ;)
Kolejne spotkanie z Hermioną znów wyszło ładnie. Potrafisz zachować umiar, a pod zwykłą ludzką przyzwoitością ukryć ciepło. To piękne. Jestem bardzo ciekawa ich dalszych relacji.
Pozdrawiam serdecznie ^^
Astoria i Draco jako przyjaciele? Cóż trochę nietypowe, ale wolę to niż ich małżeństwo.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i proszę więcej Hermiony i Dracona, bo ten fragment wyszedł ci ( w moim odczuciu) najładniej :D